Od dwóch dni jedna kwestia nie dawała mi spokoju. Każdy, kogo pytałam, wykręcał się od odpowiedzi. Czy naprawdę temat własnego ciała jest wciąż tematem tabu? A może tylko wówczas, gdy chodzi o nas, bo o przysłowiowym Kowalskim rozmawiać przecież możemy?
– Robert, czy ty się masturbujesz? – zapytałam wprost, bo nie wiedziałam, jak owinąć temat w bawełnę.
– A ty? – odpowiedział pytaniem.
– To ja ciebie pytam. Dlaczego nie odpowiedziałeś wprost?
– Nie możesz zadawać mniej intymnych pytań? – spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
– Sam wiesz, że łatwe pytanie nie pobudzają do dyskusji i nie tworzą zadymionej atmosfery, która skłaniałaby do wyciągania wniosków, a może i działania.
– To po co ci moja odpowiedź? – Wciąż pytał, zamiast odpowiedzieć.
– Bo czytałam, że jest to rzeczą tak naturalną jak jedzenie bułek na śniadanie. Mało tego! Masturbacja może scalać związek i pobudzać uśpione emocje, tak bardzo pożądane. Powiem więcej: jest antydepresantem i wpływa na coś jeszcze.
– Na cóż takiego? – zapytał.
– Hej – odezwałam się nagle, bo coś mnie zaniepokoiło. – Ty wiesz o tym wszystkim? Robisz to? – Złapałam się na tym, że uniknęłam słowa „masturbacja”. „Robisz to”…? Czyli co? – Masturbujesz się, Robert? – wyraziłam pytanie w trybie oznajmującym.
– Wiola, przecież moje ręce są tutaj – pomachał mi przed oczami.
– Widzę. Zaraz włożysz mi paluch w oko.
– Dlatego masturbacja utkwiła ci w głowie? – zaczął Robert, gdy przestaliśmy się wygłupiać.
– Bo widzisz, może to dobre narzędzie, cały ten seks przez Internet? Może szkoda, że odmówiłam? Może to nieprawda, że wystarczyłby mu i nie chciałby spotykać się ze mną w realu? Może właśnie by go pobudzał?
– Teraz nie gdybaj, bo nie wiesz, jak to jest. Masturbacja jest bardzo OK, choć jeszcze lepsza jest w związku wieloletnim. Te wszystkie zalety, o których mówiłaś, to prawda, łącznie z tym, że można obudzić zapomniane emocje. Kiedyś rozmawiałem z jednym z psychologów, który pomaga rozpalić namiętność w związku. Zaleca, aby pary dotykały się na swoich oczach.
– Tak, słyszałam o tym, ale rozpalenie wygasłych uczuć wymaga samodyscypliny. I chociaż brzmi to pretensjonalnie, nie oznacza, że tak nie jest. Niekiedy jeden z partnerów odpuszcza sobie, bo uważa, że to nie ten staż lub nie te lata.
– Hmm, masz rację. Mało tego – potem szuka winowajcy!
– No wiesz, nie jest łatwo przyjąć, że za rozpad współżycia odpowiadają obie strony. Chociaż może czasami rzeczywiście wina nie leży pośrodku?
– Wiola, to są kwestie indywidualne, ale jeśli ktoś chce i podczas terapii słyszy zalecenie: „Proszę położyć się obok siebie i zacząć się dotykać, obserwując jednocześnie reakcje partnera”, to należy tego spróbować. Przecież to twój partner, twoja partnerka. Skoro komuś zależy, nie powinien poddawać się nawet wtedy, gdy po raz pierwszy nie wyjdzie albo gdy którąś ze stron ogarnie wstyd. Następnym razem zamiast wstydu pojawi się wzmożone podniecenie.
– To patrzenie na reakcję partnera chyba najbardziej mnie podnieca! Bo czy nie jest tak, że wiążąc się z drugą osobą, deklarujemy obdarowywać ją przyjemnościami?
– Fajnie, gdy ktoś tak myśli, ale czy nie uważasz, że w związkach coraz bardziej pachnie egoizmem? – Robert na chwilę wyłączył się z rozmowy. – Tak, samodyscyplina jest w związku bardzo ważna – dodał po chwili. – Można ją przecież w tak łatwy sposób uzyskać.
– Czyli? – zapytałam, zaciekawiona tym, co ma na myśli.
– Wystarczy uruchomić mechanizm przyjemności. Myśleć o tym, że właśnie dzięki masturbacji partnerki czy partnera, którzy leżą obok nas, mamy możliwość odkrywania nowych przyjemności.
– O tym właśnie mówiłam! Motywacją nie powinno być utrzymanie związku, lecz czerpanie z niego przyjemności. Przyjemności wynikającej nie z tego, że coś osiągniesz lub zaspokoisz własne ego, ale z samego faktu, że pracujesz nad sobą i relacją w związku; że otwierasz się na nowe doznania; że pojawiają się pożądane emocje.
– Myślisz, że ludzie o tym nie wiedzą?
– Wiedzą, na pewno wiedzą. Ale widzisz, sama wiedza nie wystarczy. Dlatego wspomniałam o obserwacji partnera; o tym, jak się zmienia, jak przymyka powieki, jak jego oddech staje się płytszy i szybszy; o tym, jak błądzą mu ręce i jak wszystko się zmienia, gdy umiemy nie tylko brać, lecz także dawać.
W oczach Roberta zobaczyłam niezwykłą dojrzałość.
– Wiesz – powiedział – może jestem nieco szowinistyczny, może ktoś nie zgodzi się ze mną, ale zawsze będę się upierał, że nie ma miłości bez seksu, a jakość i intensywność doznań seksualnych wcale nie muszą skończyć się po pięćdziesiątce. Może właśnie z wiekiem jesteśmy w stanie odkrywać nowe drogi na mapie ciała?
Te słowa utkwiły mi głęboko w pamięci. Chciałabym móc tak powiedzieć, gdy będę w wieku Roberta, bo gdy jesteśmy młodzi i sprawni fizycznie, seks wydaje się nieskomplikowany. Sztuką jednak jest to, aby cały czas podtrzymywać sprawność – szczególnie emocjonalną.
Wioletta Klinicka
Wioletta Klinicka
© 2023-2024 Wioletta Klinicka.
Realizacja Najszybsza.pl