– A ty co, nawet się nie przywitasz?
– Przecież dostałeś buziaka.
– No tak, w pośpiechu, żebyś czegoś tam w tym małym ekranie nie przeoczyła.
– Nie czepiaj się od wejścia, tylko popatrz.
– Na co? Co to niby za komentarze, odnośnie do czego?
– Odłożyłam telefon i zaczęłam opowiadać Robertowi o artykule, który przeczytałam i który mnie w pierwszych wersach zbulwersował. Nie dlatego, że nie piszą prawdy, a dlatego, że tym, którzy tworzą te misternie przygotowywane statystyki, nie przyjdzie nawet do głowy, że oprócz trzydziestolatków, wolnych trzydziestolatków i tych przed trzydziestką, są ludzie wolni po czterdziestce, pięćdziesiątce i jeszcze starsi. Ta grupa, która z różnych przyczyn jest grupą samotników. Ludzie samotni, niemający w danej chwili szczęścia spotkać na swojej drodze partnera, który by się stał ich partnerem na wyłączność. Ta grupa, ci ludzie, tacy jak ja czy Robert, czasami też decydują się na seks bez zobowiązań, na przygodę jednorazową albo na trwającą trochę dłużej.
Owszem, konsekwencje bywają różne. Czasami towarzyszy temu ból, cierpienie i żal, że się taką decyzję podjęło, bo któraś ze stron nagle się zaangażowała, bo przy partnerze lub partnerce wzrosła wazopresyna ( u mężczyzn) , oksytocyna ( u kobiet), bo buzuje adrenalina itd. I nie wiesz nawet, kiedy chcesz tę osobę widzieć częściej i częściej i starasz się ją zatrzymać, a ona wówczas przypomina ci – jak w tym wierszu – że miłość tylko na godziny rozdawała.
– Bywa różnie, ale do cholery nie mogę pojąć, dlaczego tak chętnie naukowcy badają grupy ludzi urodzonych w czasach wolnych od pruderii, w czasach, w których praca jest priorytetem. I ci młodzi ludzie umawiają się na szybki seks nie z powodu „bo nikt cię nie chce”, tylko „bo nie ma się czasu na uczucia”. No i postanowiłam to sprawdzić w dwóch grupach: średniolatków i wśród osób po rozwodzie.
– I co mówią twoje statystyki? – Robert zaśmiał się, ale z ciekawości sięgnął po mój telefon i zaczął czytać. – Kurde – wysyczał – mogłabyś obalić kolejny mit.
– To znaczy?
– Nie tylko większość jest na tak, ale wśród tych osób jest wiele kobiet.
– No a dlaczego by nie! – Wzruszyłam ramionami, przecież kobiety też lubią seks, też im tego brakuje, też marzą o erotycznych przygodach, ale oczywiście ładniej brzmi, gdy się mówi, że kobiety to delikatne uczuciowe stworzenia, które nie dają du..y.
– Ojej, tak ostro się wyrażasz? – Robert popatrzył na mnie szeroko otwartymi oczyma.
– Bo to fakt. Seksuolodzy właśnie tak definiują kobiety. Wrzucają nas do jednego worka, przypisują cechy chorych romantyczek, które czekają na księcia z bajki, a potrzeby seksualne budzą się dopiero wtedy, gdy pojawia się on. Jakbyśmy wcześniej nie miały ochoty na pieszczoty albo ostre rżnięcie. Jakby facet miał w ręku pilota i sterował naszymi popędami.
– Ale się nakręciłaś – rzucił, ale zdania nie dokończył. – Ha, zobacz, jednak twoja teoria może legnąć w gruzach. Ta to ci dowaliła.
– No czytałam. I widzisz, widzisz, jak kobiety myślą o swoim ciele, o innych kobietach, sam widzisz, jak stereotypowe myślenie wpływa na jakość chociażby doboru słów. Masz tu wyraźny przykład braku szacunku do kobiecych potrzeb, do kobiecego ciała. Kobieta „daje”, jest tylko dawczynią, jak uprawia seks, to nim kupczy. Nie kochamy się dla przyjemności, kochamy się, bo chcemy coś uzyskać, a mężczyzna to biorca, on bierze, aby po wszystkim wytrzeć penisa o twoją firankę i iść dalej, szukać kolejnej „szmaty”.
„Tak bardzo tego seksu potrzebujesz?” – tak, potrzebuję, a dlaczego by nie! Przeczytałam cytat i syczałam pod nosem.
– Och, jak to ocenianie mnie mierzi, jak to gdakanie, że trzeba czekać, że wszystkie szablonowo mamy czekać na tego jedynego, bo inaczej jesteśmy napiętnowane.
– Przecież mówi się, że Europejki są aż nadto wyzwolone? – Robert podkręcił atmosferę.
– Wyzwolone? Tak, cholernie wyzwolone, tak jak te na salsie. Te też są wyzwolone.
– Nie rozumiem.
– Powiem szczerze, że ja też nie! Bo sam powiedz, jak to jest, że idzie taka kobieta lub dziewczyna na imprezę, widać, że zainwestowała dużo czasu, żeby się wystroić, zrobić na bóstwo. Zakłada najnowszą sukienkę, wciska stopy w szpilki i cały wieczór stoi i wyczekuje, aż ją ktoś poprosi do tańca, a jak nie poprosi, to wraca do domu z bolącymi stopami, ale nie od tańca, tylko od tych wąskich w czubkach butów. Dlaczego się nie umieją bawić same, tym bardziej że najczęściej są w grupie innych kobiet, nie jak ja, zupełnie sama. Jak można stać, gdy latynoamerykańskie rytmy błądzą po sali wypełnionej erotyką. I dlaczego faceci są tak zdziwieni, gdy im odmawiam – ten ostatni ze trzy razy kiwał głową z niedowierzaniem, że on mnie poprosił, a ja odmówiłam. No jak to…
– Wiola, ale ty też teraz oceniasz. – Robert zrobił się na wskroś poważny, a mnie opadły ramiona.
– Ale wiesz, ja bym chciała, żebyśmy były szczęśliwe nawet wtedy, gdy nikt nas nie chce. Okej, jeśli ktoś ma inne zasady moralne niż ja. I niech są z tego dumne. Ale dlaczego mamy wszystkie czekać? Wiesz co, Robert, my same zamykamy się w tych myślowych schematach, same pozwalamy, żeby nas nie szanowano, bo same nie mówimy o sobie dobrze. I wiesz, kobieta kobiecie prędzej oko by wydłubała, niż dała wsparcie. Aczkolwiek bywają wyjątki.
Kiedy Robert wyszedł, czytałam nadal komentarze, patrzyłam, jak wzrasta liczba zaproszeń. Uśmiechnęłam się – jeden kobiecy wpis: „Czy warto pisać się na seks bez zobowiązań”, pobudził wyobrażenie nie tylko facetów, ale i kobiet. Co oni o mnie pomyśleli, skoro nagle zapraszają mnie do grona znajomych? Wyzwolona, chętna, upadła? A co sądzą kobiety? Może już się nie dowiem, ale wciąż jestem przekonana, że jednorazowym seksem, romansem bez zobowiązań są zainteresowani nie tylko młodzi, że jest to sprawa bardzo indywidualna. I te granice moralne przez całe życie przesuwają się raz w jedną, raz w drugą stronę, w zależności od sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy.
Wioletta Klinicka
Wioletta Klinicka
© 2023-2024 Wioletta Klinicka.
Realizacja Najszybsza.pl