– Nie mam sobie nic do zarzucenia! – krzyknęłam do Roberta oburzonym głosem.
– Ty rzadko kiedy masz sobie coś do zarzucenia – powtórzył moje słowa i patrzył tak, jakby czekał na dalszą potyczkę.
– To źle, że lubię swój charakter? – zaczęłam, jednak nie dał mi skończyć.
– Twój charakter jest tak zmienny, że nawet ja po tylu latach nie mam nigdy pewności, czy tego dnia okażesz się bardziej męska, czy bardziej kobieca – powiedział, patrząc mi w oczy.
– No i właśnie dlatego się ze sobą nie nudzimy. Po prostu urozmaicam naszą znajomość – rzuciłam niemal triumfalnie, ale Robert nie mógł przegrać tej walki. Gorączkowo szukał w swojej głowie argumentów, które zbiłyby mnie z tropu.
– Wiesz, mi to lotto, ale twojemu facetowi, potencjonalnemu kandydatowi na randki – już nie. Ty musisz się określić, musisz wysyłać jasne komunikaty, czy jesteś silną samicą, czy nieporadną dziewczynką. I – do cholery! – przestań z nimi rywalizować! – krzyknął. – Nie musisz być samcza. Nie musisz rozumieć budowy silnika. To nie wstyd, że nie wiesz, gdzie jest lewo, a gdzie prawo. Pozwól tym swoim facetom chociaż od czasu do czasu być facetami! Nie kastruj ich!
– Ale ja nigdy nie jestem nieporadna i nigdy nie rywalizuję – wtrąciłam. Gdybym tego nie zrobiła, Robert prawdopodobnie do rana prowadziłby swój wykład. – Jestem tylko zainteresowana tym, co mam pod maską. Poza tym przecież bywam romantyczna i taka… taka…
– No? – Robert nie spuszczał ze mnie oczu. – No jaka?
– No, poszukująca silnego ramienia – westchnęłam, bo przecież czasami chciałabym, aby ktoś się mną zaopiekował i ogarnął wszystkie problemy. Albo chociaż wysłuchał, jak o nich mówię. Ale nie miałam na myśli przyjaciółki, tylko kogoś ważnego, kto zechciałby przełamać moją potrzebę bycia we wszystkim samodzielną.
Robert zamilkł. On też czasami marzy o tym, aby ktoś obdarzył go czułością – taką, jaką obdarzyć może tylko kobieta.
Spojrzeliśmy na siebie lekko zawstydzeni.
– W dzisiejszych czasach wstyd się do tego przyznać, nie? – zapytał.
– Tak, chyba nawet przed samym sobą. I wiesz, im starsza jestem, tym bardziej przytłaczają mnie te poglądy na temat feminizmu, ta presja równouprawnienia. Czy nie można bez obaw przyznać, że odmienność jest pociągająca? Że już jestem zmęczona zastanawianiem się, czy nadszedł czas zmiany zimowych opon na letnie?
Po południu słońce nie świeciło tak mocno, więc mogłam odpocząć na tarasie. Między radami Kofty, wywodami Bakuły a naukową analizą Wojciszke leżała „Płeć mózgu” – książka, od której nie mogłam oderwać wzroku. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać. Gdy po pewnym czasie ją odłożyłam, postanowiłam przyznać się, że…
Bardzo lubię nadwyżkę testosteronu, którym emanuję, gdy rozprawiam się z problemami codzienności. Jestem dumna z faktu, że radzę sobie w świecie przepełnionym konsumpcjonizmem, plastikowymi pieniędzmi i elektroniką. Ale w chwilach, gdy człowiek człowiekowi wilkiem, lubię – ba! uwielbiam! – przytulić się do męskiego ramienia, poczuć bezpiecznie i tak zwyczajnie pomilczeć.
Jestem kobietą, która szesnaście lat temu polubiła spodnie, poznała słowo „krokwie” i wie, do czego służy rozrusznik w aucie. A mimo to gdy dziś spotkałam przystojnego mężczyznę, kokietowałam go i przewracałam oczami.
Pobudził moją wyobraźnię. Patrząc, jak mierzy mnie wzrokiem i w intrygujący sposób porusza przy tym głową, żałowałam, że zamiast zwiewnej bluzki nie założyłam do szortów dopasowanego podkoszulka, który podkreśliłby moją talię. Imponująca postura mężczyzny gwarantowała mojej podświadomości, że byłby partnerem idealnym; takim, który zapewniłby mi poczucie bezpieczeństwa, a zarazem swobodę i możliwość bycia sobą.
Zanim odjechał, odwrócił się raz jeszcze. Zapewne nie wiedział, że dziś, w wolnej chwili, będę myśleć tylko o nim.
Jestem kobietą – bardzo zadowoloną z faktu bycia kobietą i niesamowicie wdzięczną za to, że tak bardzo różnimy się od mężczyzn. Bo w tej różnicy znajduję ekscytację, która nadaje związkom charakteru, barw i zwiększa namiętność. I dla własnego dobra przestanę rywalizować z mężczyznami.
Odmienność zawsze była, jest i będzie pociągająca, dlatego w pełni zgadzam się ze słowami Anne Moir i Davida Jessela: „Kobiety i mężczyźni mogą żyć szczęśliwiej, lepiej się rozumieć, bardziej kochać i urządzać świat z lepszym skutkiem, gdy zaakceptują swoją odmienność. (…) Zrozumienie, że mężczyźni są silni w dziedzinach, w których kobiety są słabe, a kobiety silne w tym, w czym słabi są mężczyźni, może i w sali obrad, i w sypialni zapoczątkować mądrzejsze i szczęśliwsze stosunki między kobietą a mężczyzną”. [1]
No cóż, według mnie nic dodać, nic ująć.
[1] A. Moir, D. Jessel, Płeć mózgu, Muza SA, Warszawa 2014, s. 15.
Wioletta Klinicka
Wioletta Klinicka
© 2023-2024 Wioletta Klinicka.
Realizacja Najszybsza.pl