– Mieć czas, mieć czas – godzinę tylko da siebie – powtarzała wciąż Kasia. – Jak tego dokonać? Co zrobić, aby ten czas wygospodarować?
„Już raz mi się udało, no ale wówczas robiłam coś, co mnie w całości pochłonęło i dało poczucie, że robię coś ważnego” – rozmyślała.
Tego dnia Kasia spóźniła się na spotkanie, ale postęp był! Napisała do mnie SMS z pytaniem, czy poczekam na nią. Zawsze jestem przygotowana na taką ewentualność. Są sprawy nie do przewidzenia, a ja nie potrafiłabym odprawić swojego coachi z kwitkiem, ponieważ osoby, z którymi współpracuję, są dla mnie bardzo ważne.
Kasia miała zadaną pracę domową – wykupić 2 godziny w spa, w dodatku w środku tygodnia, w godzinach pracy jej gabinetu.
– Nie mogłam, nie zrobiłam tego – powiedziała w drzwiach. – Nie chcę, abyś mnie o to pytała, dlatego mówię ci już na powitanie.
Uśmiechnęłam się i zachęciłam, aby usiadła.
– I co w związku z tym czujesz, Kasiu? – zapytałam.
– Jestem na siebie zła. Ostatnio i poszłam do kina na 17.00, i wybrałam się na obiad z przyjaciółką. Poczułam, że moja pewność siebie na tej płaszczyźnie winduje w górę. „Mogę i potrafię korzystać z życia, a nie tylko pracować” – myślałam. A teraz sama przed sobą czuję wstyd.
– A co sobie myślałaś w momencie, gdy odmawiałaś sobie przyjemności?
– Że godzina wolnego jest OK. Nawet dwie godziny są OK. Ale trzy to już przesada!
– I co zrobiłaś?
– No nic, odłożyłam plan na „nigdy, nigdy”! W swoim zwyczaju – wykrzyczała. Kiedy coachi przychodzi z podobną wiadomością, wydaje się, że jest to porażka coacha. Ja jednak tak tego nie odbieram. Uznałam, że należy po prostu zacząć proces od początku i spojrzeć na problem z innej perspektywy.
Zanim Kasia podjęła się wykonania pracy domowej, wyraziła na nią zgodę. Ponadto upewniła się, czy podoła zadaniu. Odpowiedziała sama sobie, że może je wykonać. Odpowiedziała, że wybiera właśnie tę opcję i że chce je wykonać.
Skonkretyzowała swoje zadanie (określiła jasno, co i kiedy zrobi) i podjęła decyzję, że zapisze się na spa w godzinach pracy.
Przeszła więc trzy etapy.
Pierwszy z nich, czyli „mogłabym”, pozwolił jej przeanalizować różne opcje, zanim wybrała tę jedną. Kiedy przeszłyśmy do etapu „chcę”, Kasia dała mi przyzwolenie na przyparcie jej do ściany; podjęła wówczas definitywną decyzję, że wykona działanie. Ostatni etap – „zrobię” – pozwolił jej skonkretyzować zadanie i zobowiązać się do jego wykonania. Zdeterminowany i zmotywowany coachi, posiadający wszelkie zasoby, przejdzie od razu do działania. I może nie powinnam o tym wspominać, ale bywa, że na drodze do realizacji stanie jakaś przeszkoda. Co wówczas?
– Co teraz – zapytała Kasia.
– Kasiu – odpowiedziałam – już wcześniej rozmawiałyśmy na temat wyznaczania celów, ale w tym momencie czuję, że mogłybyśmy powtórzyć to raz jeszcze. Jeśli chcesz zrobić 5-10 minut przerwy, przeprowadzę z tobą
ponownie krótkie szkolenie.
– Bardzo chętnie – odpowiedziała Kasia znacznie spokojniej. Poczuła się w tym
momencie bezpieczna i ważna.
– O tym, że cel musi być smart, już rozmawiałyśmy; to wiedza teoretyczna,
którą zawsze należy przełożyć na doświadczenie. Pamiętasz, gdy uzupełniałaś w
macierzy swoją II ćwiartkę?
– Tak.
– Czym kierowałaś się przy wkładaniu do niej swoich klocków?
– Przede wszystkim sumieniem i intuicją, wolną wolą i wizją, czyli tworzyłam
obraz swojej przyszłości.
– Co ci pomagało kierować się nimi?
– Samoświadomość; misja, którą dla siebie stworzyłam, oraz cel, jaki sobie
wyznaczyłam.
– Pamiętasz – zapytałam – mówiłyśmy o tym, że twój cel musi być realny. Czy
zapisanie się i skorzystanie ze spa akurat w tym dniu, który wyznaczyłaś, o
godzinie, którą określiłaś, było realnym zadaniem i celem?
– No tak – odpowiedziała Kasia. – W momencie, gdy się na to decydowałam –
tak.
– Więc spójrz teraz wstecz. Przypomnij sobie tę chwilę, w której miałaś sięgnąć po telefon i ustalić termin. Co cię wówczas powstrzymało?
– Natłok pracy – usłyszałam. – Bałam się, że beze mnie moi pracownicy sobie nie poradzą. Akurat mieliśmy dużo zapisów – dodała, szukając dla siebie wytłumaczenia.
– A jak czułaś się w dniu, w którym powinnaś skorzystać z kąpieli solankowej?
– Byłam sfrustrowana. Nie chciałam o tym myśleć, ale myśli same przychodziły mi do głowy; wprost mnie nawiedzały. Nie mogłam skupić się na czymkolwiek, a każdy, kto wszedł do gabinetu, od razu pytał, czy źle się czuję.
– A jakimi słowami określiłabyś ten dzień pod względem zawodowym? – zapytałam.
– Nieudany, rozwalony – zaczęła wyliczać Kasia. – Do niczego nie przyłożyłam ręki. Mało tego – Artur biegał i zaparzał mi ziółka, bo stwierdził, że jestem bledsza od jego babci. Chciałam zapaść się pod ziemię. Było mi wstyd przed kolegami z pracy.
– A jak poradzili sobie twoi pracownicy?
– Byli fantastyczni jak zawsze. Wiesz, mam nosa do ludzi – uśmiechnęła się.
– Przygotowałam dla ciebie małe ćwiczenie. Chcesz je wykonać?
– Tak, oczywiście, że chcę – odpowiedziała z uśmiechem. Czuła się zupełnie odprężona, z dużym entuzjazmem wyrażała chęć do pracy. Siedziała wyprostowana, z brodą wysoko uniesioną. Miała szeroko otwarte oczy i podniesione kąciki ust.
– Tu masz słoik – zwróciłam się do niej – a tu kilka przedmiotów. Chciałabym, abyś włożyła je wszystkie do środka, łącząc zadanie i z wyborem tego, co jest dla ciebie najważniejsze, i z zarządzaniem sobą w czasie.
Ćwiczenie zapożyczyłam od S.R Coveya. Przedmiotami, które Kasia miała umieścić w słoiku, były: 3 duże kamienie, garść drobnych kamyczków, piasek i woda.
Kasia długo przyglądała się każdemu z nich, głośno analizując i próbując stworzyć w głowie obraz załadowanego słoika.
A jak ty, czytelniku, wykonałbyś to zadanie?
I dlaczego taką opcję wybrałeś?
Jak uważasz – w jaki sposób możesz powiązać to zadanie z zarządzaniem sobą w czasie i z ustalaniem, co jest najważniejsze dla ciebie?
Gdy po zakończeniu zadania Kasia triumfowała nad słoikiem, zapytałam ją, czym się kierowała.
– Wyobraziłam sobie – powiedziała Kasia – że ten słoik to mój dzień, który chcę rozplanować tak, abym była zadowolona i szczęśliwa; no wiesz, dumna z siebie. Pamiętam też – kontynuowała – że na początku mam skupiać się na zadaniach, które są dla mnie najtrudniejsze do przełknięcia, a dopiero potem mogę zajmować się sprawami drugorzędnymi albo tymi, które przychodzą mi z naturalną łatwością. Wyobraziłam sobie, że te duże kamienie to mój wolny czas, który mogę wykorzystać na różne sposoby. Jednym z nich było wyjście do spa, najlepiej z przyjaciółką, drugim czytanie mądrej literatury, a ostatnim udanie się na siłownię. Więc włożyłam je do słoika jako pierwsze. Żwir był dla mnie pracą, piasek – zakupami i pracami domowymi, które dopełniłam chwilą przyjemności, czyli wieczornym oglądaniem komedii.
– Jak się czujesz po wykonaniu tego zadania?
– Jestem z siebie duma – przyznała. – Ale to wiesz, bo kocham być zadowoloną z siebie. To zapewnia mi całkowite poczucie spełnienia. W tak zorganizowany dzień zachowuję pełną harmonię i wewnętrznie czuję, że wszystko jest spójne, że niczego nie zaniedbałam. Znalazłam sposób na zachowanie synergii pomiędzy sferami fizyczną, intelektualną, społeczną i duchową.
– Czy nie wydaje ci się to znajome? – zapytałam.
– O tak, już to przerabiałyśmy, ale tamtego dnia, gdy miałam umówić się do spa, kierowałam się chwilowym nastrojem, czymś w rodzaju: „wszystko inne jest pilne, wszystko inne muszę”. Zapomniałam, że jeśli nie zadbam o siebie, to wypalę się za rok albo za dwa lata. Zapomniałam, że życie nie zacznie się jutro czy za 5 lat, ale już trwa. Zapomniałam o swojej misji.
Drogi czytelniku, Kasia jest otwartą na współpracę kobietą. To, czego doświadczyła, nie umawiając do spa, to utraty wewnętrznej motywacji do danego działania.
To, czego doświadczyła, uzupełniając słoik, to moc wewnętrznej motywacji.
Teraz cel wydał jej się realny, a pomogły jej w tym samoświadomość i umiejętność wizualizowania celu. Dzięki temu w pierwszej kolejności włożyła do słoika kamienie, czyli wybrała to, co było dla niej najważniejsze.
Jak zapewne zauważyłeś, gdy poddajemy się bodźcom zewnętrznym, emocjom, sprawom pilnym, zamiast tym najważniejszym – nie jesteśmy w stanie świadomie myśleć. To tak, jakby ktoś założył ci klapki na oczy i nie pozwalał patrzeć na świat z szerszej perspektywy. Aby doszło do zmiany, trzeba się otworzyć. A aby wybrać to, co najważniejsze, kieruj się swoją misją, swoim sumieniem i swoimi zasadami.
Jakiekolwiek działanie podejmiesz, pamiętaj o synergii, o harmonii i o swoich naturalnych wewnętrznych możliwościach: sumieniu, samoświadomości, wolnej woli i twórczym wyobrażaniu.
Wioletta Klinicka
Wioletta Klinicka
© 2023-2024 Wioletta Klinicka.
Realizacja Najszybsza.pl