– Teraz musisz się wylansować – stwierdził Robert.
– Co masz na myśli?
– No, zareklamować się, dać się światu poznać, zrobić wszystko, aby twoje nazwisko było na ustach nie tylko przyjaciół, lecz także wrogów.
Spojrzałam ze zdziwieniem na Roberta.
– Wrogów? Nazwisko? – nie dowierzałam. – Chyba masz na myśli tytuł mojej książki. Tytuł mojej książki powinien być na ustach innych.
– Wiola, w jakim ty świecie żyjesz? – Robert zaczął się śmiać. – Najpierw nazwisko, potem możesz pisać, o czym chcesz i jak chcesz.
– Nie mów tak, bo brzmi, jakbym napisała coś mało wartościowego – oburzyłam się nieznacznie.
– No, coś ty! Ja wiem, że napisałaś świetne książki, i wiele osób też wie, ale nie cała Polska, nie cały świat. Potrzebujesz skandalu!
– Skandalu?! Ty chyba oszalałeś!
– To ty chyba oszalałaś, jeśli myślisz inaczej. Wiem, że nie interesujesz się ani trendami, ani celebrytami, ale spójrz: ten, kogo nazwisko stało się popularne, pisze książkę. Myślisz, że oni mają talent? Że są urodzonymi pisarzami? Uważam nawet, że oni tylko rzucają temat, krótko opowiadają, o czym chcą napisać, ale pióro trzyma ktoś taki jak ty. Ktoś, kto umie układać słowa w sensowną całość. Po drugie, sama zastanów się, dlaczego osoby sławne nagle stają się rozpoznawalne?
– Doda się rozebrała, Wojewódzki jest bezczelny… – zaczęłam wyliczać.
– Widzisz!
– Co widzę? Przecież to są celebryci, nie pisarze. Bycie sławnymi, bawienie ludzi, dostarczanie rozrywki to ich rola…
– A twoją rolą nie jest dostarczanie rozrywki? – przerwał mi Robert.
– Hmm… No, po części tak… Chyba po to powstają książki beletrystyczne. Ale ja chcę między wierszami dostarczać wiedzę, uczyć, uświadamiać… Tak jak Wiśniewski.
– Wiola, jak ci się wydaje, jaki odsetek ludzi, którzy przeczytali „Samotność w sieci” albo „Na fejsie z moim synem”, dostrzega to, że Wiśniewski kreuje się na eksperta w danych dziedzinach? – przekonywał. – Chyba zapominasz, że książki naukowe uznawane są za nudne i potrzebne tylko naukowcom. Nie bądź naiwna…!
– Więc aby sprzedaż moich książek ruszyła z kopyta, twoim zdaniem powinnam nago przespacerować się ulicą zatłoczonego miasta, przelecieć głowę jakiegoś państwa albo przynajmniej skłamać, że tak było?
– Coś w ten deseń – przytakną. – Spróbuj…
– Nawet gdybym chciała, nie wiedziałabym, jak mam to zrobić i z kim.
– To pomyśl.
Myślałam, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Gdy dzieliłam się z Robertem zalążkiem jakiegoś pomysłu, ten śmiał się.
– Wiola – mówił – ma być skandal, a nie dobroczynność. Ludzi nie interesuje moralność; ludzi ekscytuje brak moralności. Wystarczy, że weźmiesz do ręki poranną gazetę – pełno w niej negatywnych informacji. Sama mówisz, że to media podsycają naszą nienawiść, że nie ma na łamach prasy informacji o tym, że ktoś komuś uratował życie, wpłacił pokaźną sumę na szczytny cel. Przemoc, wojna, morderstwa – to są chodliwe tematy. Nikt nie opisuje życia pracowników firmy, w której byłaś zatrudniona, a której szefowie zdefraudowali pieniądze. Nikt nie wspomina, że jakaś Klinicka nie dostała ani ostatniej wypłaty, ani należnej odprawy. I nie tylko ona. Ale nazwisko przestępców zna cała Polska. Jedynie lokalne gazety piszą o tobie. Jedynie lokalne telewizje relacjonują spotkania z tobą. Nikogo nie obchodzi, że dałaś wielu kobietom i parom szansę na nowy początek. Nawet jeśli telewizja śniadaniowa wychyla się z nazwiskami filantropów, szybko się o nich zapomina. Ludzi ekscytuje niemoralność. Jako historyk dobrze wiesz, że ludzie chcą igrzysk i chleba. Że uwielbiali urządzać zbiegowiska. Miejsca, w których kiedyś palono kobiety na stosach lub wieszano przestępców, do dziś są chętnie odwiedzane. To, co moralne, nie rajcuje, nie wywołuje zbyt silnych emocji.
Wiem, że Robertowi nie chodziło o to, żebym zrobiła coś niemoralnego; jego tylko czasami do szału doprowadza fakt, że wartościowe uczynki przemijają bez echa. Poza tym jest przeczulony z powodu faktu, że ludzie ludzi oceniają wyłącznie na podstawie własnych granic moralnych.
Wioletta Klinicka
Wioletta Klinicka
© 2023-2024 Wioletta Klinicka.
Realizacja Najszybsza.pl