– Dlaczego się nie odezwałaś? To tak, jakbyś przyznała mu rację. Nie poznaję cię – mówił do mnie Robert takim tonem, jakbym zawiodła go w kwestii życia lub śmierci. A może tak było, bo pewna cześć mnie umarła na zawsze. A przynajmniej od jakieś czasu z nią nie obcuję.
– Dlaczego mam wdawać się dyskusję? – zapytałam, chcąc podtrzymać temat.
– Bo to ty masz rację! Przecież należy bronić swoich racji!
– Na pewno należy mówić to, co się myśli, powiedz mi tylko, czy ludzie chcą tego słuchać? I ile razy można się powtarzać?
– Czy to ważne? Jeżeli jego wypowiedź pozostawiasz bez komentarza, może uznać, że wygrał. W dodatku walkowerem.
– Nie zależy mi na wygranej, Robert. Zależało mi na tym, aby wiedział, co czuję w związku z jego zachowaniem; jaki obraz siebie mi przedstawia. Nie będę się z tego tłumaczyć, nawet po tym, jak mnie zaatakował.
– No tak, ty i twoje emocje. Zapomniałem.
– Och, Robert. Nie lubię, gdy ktoś próbuje wywołać we mnie poczucie winy. To nieuczciwe. Poza tym sam wiesz, że gdy górę bierze nad nami mózg emocjonalny, mogą paść słowa, których nie chcemy wypowiedzieć lub usłyszeć. Utkwiłoby mi w głowie i obraziłabym się. Po prostu dałam mu się wygadać.
– Może i masz rację, ale ja nadal uważam, że on uważa, że cię pokonał.
– Ty byś tak pomyślał? – zapytałam zaciekawiona. – Uznałbyś to za grę?
– Ja? Musiałbym chyba z dziesięć lat z tobą nie rozmawiać! – zaśmiał się Robert. Doskonale wiedział, że gdy coś leży mi na sercu, muszę powiedzieć to na głos.
Walczyć na słowa czy się poddać? Czy ostanie zdanie zawsze musi należeć do nas? A może rzeczywiście się mylimy? Może druga osoba, czując się osaczona zarzutem, uwagą czy krytyką z naszej strony, wykorzystuje pierwotny ludzki instynkt – obronę?
Gdy ludzki mózg skanuje otoczenie, zawsze zadaje pytanie: „Czy czuję się bezpiecznie?”. Poczucie bezpieczeństwa jest jedną z najsilniejszych potrzeb, która musi zostać zaspokojona w pierwszej kolejności. Dopiero wówczas, gdy odpowiedź brzmi: „Tak, jestem bezpieczny”, możemy zrobić kolejny krok.
Oczywiście, że jesteśmy w stanie kontrolować swoje zachowania dzięki samoświadomości, inteligencji emocjonalnej i umiejętności samoregulacji, ale tylko wówczas, gdy poznajemy siebie; gdy pewna cecha naszego charakteru, pewne nasze zachowanie przeszkadza nam, nie innym. Zmiana – nawet ta wynikająca z miłości do drugiej osoby – jest zazwyczaj zmianą krótkoterminową i kończy się jak termin przydatność do spożycia. Jej wypieranie wybuchnie ze zwiększoną silą w momencie, gdy zadziała na nas odpowiedni bodziec.
Zaczęłam dostrzegać, że są osoby, które nie umieją przyjąć najmniejszej uwagi (nie mówiąc o konstruktywnej krytyce), nie zniknęły razem z zanikiem tej części mojego charakteru. Najważniejszą sprawą jest umiejętność rozmawiania, jeśli, oczywiście, zależy nam na podtrzymaniu danej relacji. W rozumieniu i akceptowaniu zachowania może nam pomóc tylko jedno: znajomość typów osobowości. Swojej i innych osób.
Wioletta Klinicka
Wioletta Klinicka
© 2023-2024 Wioletta Klinicka.
Realizacja Najszybsza.pl