Szukam słów, aby wytłumaczyć twoje zachowanie, ale ich nie znajduję. Mój psycholog najczęściej mówi o wybaczeniu i akceptacji. Tak o niej mówi, jakby było to wrodzonym talentem całej ludzkości, tylko ja, jak wyrzutek, nie umiem obdarować człowieka aktem łaski.
Może mój umysł, nadęty niczym cała otaczająca nas galaktyka, jest tak naprawdę ciasny w swej strukturze? Może jestem niereformowalna, gdyż pomimo upływu ponad ośmiu lat, pomimo rozpędzonego rozwoju technologicznego człowiek pozostaje ten sam i nie umie wybaczyć!
W głowie roi się od myśli i jakiegokolwiek ćwiczenia bym nie wykonywała, nieważne, jak długo bym medytowała i w jak szczerej modlitwie składała ręce do Boga, to i tak moje myśli są nożem, ostrą krawędzią, wymierzone prosto w twoje serce.
Myśli… skąd one czerpią przez lata energię, motywację, aby utrzymać kurs na cel: zranić, zdeptać, udowadniać ci każdego dnia, jak nas skrzywdziłeś.
– Nie wiem – dodała z bezsilnością w głosie Agata, siadając w miękko wyścielonym fotelu.
Niespodziewanie wyrywała się z jednolitego szumu własnych myśli, które goniły ją przez lata jak opętane głodem zwierzę. Popatrzyła na niego – jej mimika twarzy wskazywała, że jest zdezorientowana, jakby nie rozumiała, czego doświadcza. Czy to zbawienie, że dziś go spotkała?
Skąd ta cisza w jej głowie? – pytała siebie w myślach. Skąd ta nagła czułość, której nie odczuwałam od lat?
On milczał. Stał wsłuchany w jej słowa, które przez ten cały miniony czas były mu zaoszczędzone. Stał i patrząc na nią dumnie, jakby nie wysłuchiwał właśnie żalów pod swoim adresem, kochał to, co mówiła, całym sercem.
Utknęli w pod siebie ukształtowanym wszechświecie. A teraz ich światy, błądząc po orbicie, otarły się o łączące ich niegdyś przeżycia, wspomnienia i ból.
– Pomiędzy jakimś, dziś już nie wiem jakim, słowem a obrazem, na wskroś przerysowanym w mojej pamięci, zrodził się i ugruntował gniew, który towarzyszył mi do dziś, do tego momentu. – Rozpaczą przesiąknięte były nie tylko jej słowa, ale i kurcząca się przestrzeń pomiędzy ich bytami.
– Wiem, kochanie, wiem, córeczko, że twoja złość na niesprawiedliwość losu musiała znaleźć ujście. I tylko z miłości do ciebie, tylko dlatego pozwoliłem, aby uszła z twojego serca i zagnieździła się w mojej osobie. Pozwoliłem bez głośnego sprzeciwu, żebyś nie nienawidziła mnie i mojej partnerki. Myślałem, że ta nienawiść zakotwiczona w jednym miejscu będzie dla ciebie rekompensatą za śmierć matki. Ale to wcale ci nie pomogło, głupi byłem, że nie słuchałem rad… Zamiast milczeć i przyjmować baty na swoje serce, każdego dnia powinienem prosić cię o akceptację i wybaczenie przedwczesnego odejścia matki.
– Do dziś nie mogę się z nią rozstać i tylko dlatego straciłam też ciebie, tato. – Patrzyła na niego smutnym, ale z rodzącą się nadzieją wzrokiem.
– Nigdy mnie nie straciłaś – odpowiedział stanowczym głosem i przykucnął przed nią tak, jak robił to przed laty. Ujął w swe dłonie jej dłonie i przyciskając do swoich ust, bez dalszej nuty sprzeciwu wyszeptał: – Wiem, wiem, kochanie…
Bywają rozstania, które odbijają się echem w innych…
Wioletta Klinicka
Wioletta Klinicka
© 2023-2024 Wioletta Klinicka.
Realizacja Najszybsza.pl