– Więc jak teraz do niego mówisz? – zapytałam zaciekawiona wyrwana z własnych przemyśleń.
– No Americo, bo nie miałam wyjścia. Po niedługim czasie napisał do mnie, czy mam pożyczyć butelkę wina. Ma gościa i nie zdążył niczego kupić. Napisałam, że mam tylko szampana, a on, że szampan to nie, ale po dziesięciu minutach i szampan był dobry. Zszedł na dół, a ja, znowu zawstydzona na niby, słuchałam jego wytłumaczenia. I po tym szampanie wszystko się zaczęło.
Następnego dnia, w południe, spotkaliśmy się przed domem i wtedy zapytałam, jak on ma naprawdę na imię, a on taki zdziwiony: „no jak to jak – Americo przecież”. Nie uwierzyłam, bo jak można mieć właśnie tak na imię, i jeszcze się zaśmiałam, mówiąc: „przecież nie będę cię nazywać «Americo»”. Ale on tylko dziwnie spojrzał, uśmiechnął i poszedł. I tak połączyła nas butelka szampana oraz rozmowy na temat jego imienia. Dwa dni później napisał, że mi tego szampana odda, a ja, że nie musi i tak dalej. Pisaliśmy i pisaliśmy, aż po dwóch godzinach doszedł do wniosku, że zejdzie do mnie na papierosa. Zgodziłam się, uprzedzając przy tym, że jestem w piżamie. „No i co?” – zapytał, a ja, że nie zapraszam gości, gdy nie jestem wystrojona, on na to, że on też jest w piżamie. I tak sobie urządziliśmy piżamowo-nikotynowe party.
Zauroczyło mnie to, że mamy o czym rozmawiać, że on jest taki rozmowny. Dużo o sobie opowiadał, ale czasami pytał o moje sprawy, chwilami nawet udało mu się wysłuchać moich opinii na temat jego bolączek. Szybko można było się zorientować, że jest roszczeniowy, rozpieszczony i odrobinę narcystyczny oraz że niespecjalnie rozumie się ze swoją rodziną. Na swój wiek wydawał mi się niedojrzały, ale urzekało mnie również to, że nie był nachalny, a nawet trochę całą tą sytuacją zawstydzony. Mój kumpel nie wierzył, że tak sobie siedzieliśmy: ja w swoim szlafroku, odsłaniając raz jedną, a raz drugą nogę, a on w piżamie w odległości około półtora metra ode mnie. Ale tak było. Owszem, chwilami zastanawiałam się, co on tu robi i czy mogłoby między nami do czegoś dojść, ale jakoś nie mogłam sobie wyobrazić nas razem nawet w łóżku, nawet na jedną, przygodną noc.
– Ale ta noc nadeszła – wtrąciłam. I chociaż wiadomo było, że tak, chyba chciałam przyspieszyć jej opowieść, bojąc się, że tego dnia nie zdąży jej skończyć.
Wioletta, jak to ona, zaczęła się śmieć, zakryła dłońmi twarz. Po chwili odkryła jedno oko i patrząc na mnie, odpowiedziała:
– To wcale nie było takie oczywiste, o nie, to, że było… Po tym spotkaniu wyjechał na trzy dni. Nie zawracał mi głowy wiadomościami, nie pytał, jak się mam, a ja jakoś tak dziwnie czekałam, ja chyba całe życie czekam, że ktoś, kto mi się spodoba, będzie umiał balansować pomiędzy byciem w moim życiu i znikaniem w odpowiednim momencie, tak na chwilę, gdy na przykład jestem zmęczona…
– Tak się nie da, Wiola!
– Nie…? A dlaczego tak pani twierdzi? Na jakiej podstawie?
– Właściwie to nie wiem, może to właśnie jedno z tych oczekiwań, które niszczą związek?
– Tak pani sądzi? Proszę panią, ja jestem w takim wieku, że niejednego faceta już poznałam i z niejednym próbowałam być, a kiedyś to nawet parę lat czekałam bez wyrażonych na głos i stanowczo oczekiwań. I co? I nic! On poślubił inną i wie pani, on przez te wszystkie lata jest ze mną w kontakcie, a jak kogoś poznam, to chyba coś szczególnego się w nim odpala i wówczas dzwoni. Przez skórę czuje, przez skórę! – Wioletta wzięła głęboki oddech i kontynuowała: –
Wiedział, że nie może dać mi tego, czego oczekuję, niczego nie bronił ani nie zatrzymał mnie dla siebie, ale moją miłość do niego już tak, bo fajnie, gdy ktoś kocha cię tak bezpodstawnie!
Zamurowało mnie. Czułam się tak, jakby mówiła o mnie, jakby wyjęła moją historię z tylnej szufladki głowy i przesuwając palcem po kartach tych wspomnień, szydziła z moich uczuć. Ale ona ośmieszała swoje.
– Taka naiwna byłam, taka naiwna tylko względem niego. Bo od tamtej pory powoli stałam się studnią, w której każdy kolejny facet mógł tylko topić własne oczekiwania. Zaczęłam myśleć o sobie, w końcu o sobie, o tym, czego ja chcę, czego ja pragnę, a każdy, kto nie potrafił okazać mi, że jestem jego światem, był od razu wyrzucany z mojej pamięci! Proszę pani, ja wiem, że ludzie mają mnie za niepoprawną romantyczkę. Koleżanki mówią: „daj sobie szansę”, „nic nie ponaglaj, daj jemu szansę, człowiek nie może kochać tak od pierwszego wejrzenia”. A mnie to tylko złości, bo ja właśnie tego chciałam, zanim poznałam Americo… właśnie takiej romantycznej, jak z filmów, miłości… – Wioletta jakby się zacięła. Oparła się plecami w fotelu i po chwili, dziwnie uśmiechając się pod nosem, stwierdziła: – Ależ ja naiwna, ależ ja byłam naiwna.
– Co się stało?
– Ja już wiem, po co są te terapie… Żeby człowiek mówił i mówił, i w pewnym momencie odarł siebie z tego iluzorycznego wizerunku albo ze swojej wizji miłości, z wyimaginowanego wizerunku faceta, którego kocha się tylko wyobrażenie. Fikcję w portkach! Po to ten cały cyrk? O kurczę! Wie pani, trochę mnie zabolało…
– Co takiego?
– To, że nie doszłam do takiego wniosku sama. Zaślepiona czymś bliżej nieokreślonym w tym człowieku, zakochałam się… I chociaż uważałam się za taką twardzielkę, zaślepił mnie ten jego brak poczucia odpowiedzialności, ten słodki pocałunek w szyję, ten luzacki sposób bycia, że się mnie nie krępował, że bez pytania zajrzał do mojej lodówki i że potrafił szczerze powiedzieć: „przyszedłem tylko kawę sobie zrobić, bo moja się skończyła”. I te jego kłamstwa, różne wersje życia i samopoczucia… Sprawiało mi chorą przyjemność, gdy patrzyłam, jak się mota w swoich zeznaniach. Był dla mnie jak zagadka, ciekawością życia, sama już nie wiem, ale dziką przyjemność sprawiało mi mówić mu w twarz, żeby się zdecydował, co jest prawą, a co nie. Na zewnątrz taki obojętny i arogancki wobec życia, ale ja delektowałam się jego wewnętrznym zagubieniem… Nigdy, ale to nigdy nie byłam pewna, czy mówi prawdę, i wie pani, chyba się właśnie tym zmęczyłam.
Kiedy Wioletta z coraz większym rozgoryczeniem opowiadała o jego wadach, które wydawało mi się, że całym sercem kocha, ja myślałam o tym, że nie padło ani jedno słowo o jego trosce, która – jak wcześniej wspominała – ujęła ją za serce. Może właśnie potwierdziły się akademickie spekulacje, że budzą się w nas wspomnienia zależne od nastawienia. Kiedy uruchamiamy w sobie smutek, nostalgię, tęsknotę, mózg wysyła obrazy troskliwego Americo. Gdy, owładnięci złością i żalem, nakręcamy intensywność niskich emocji, kłamliwy Americo jest nieodpowiedzialnym egoistą znikającym na dzień lub dwa, raniącym kobiece serce. Jakby stuprocentową prawdą było, że dana emocja przywołuje określony obraz z pamięci, a dane wspomnienie budzi w nas pasujące do niego emocje.
Wioletta Klinicka
Czytałaś już opowiadania z serii "Americo..." z udziałem uwielbianego przez kobiety Roberta?
Jeśli nie, to kliknij w poniższy tytuł i podsłuchaj dyskusję Roberta z Wiolettą, na temat jej nowego obiektu westchnień.
O dwóch takich, co ukradli spokój Wioletty
Po sielankowej kolacji przyszedł czas na kolejny zawrót głowy, wywołany jednym niefortunnym wypadem do Hiszpanii. Kto z tych dwojga tam pojechał i jaki to miało wpływ na ich relację dowiesz się po kliknięciu w poniższy tytuł.
W trzeciej części doszłam do wniosku, że czas opowiedzieć, jak oni się poznali i czy miłość zakłada różowe okulary w każdym wieku. Kliknij w poniższy tytuł i zaczytaj się w tej historii, bo może przeżyłaś coś podobnego, i opisuję właśnie twoje emocje?
Czy na schodach wymieszało się pożądanie z miłością od pierwszego wejrzenia?
Gdybym miała kiedykolwiek obrazić się na Roberta, to właśnie tego dnia i z tego powodu. Wiesz, jak nazwał kobiety? Normalnie przegiął, ale cóż może miał swój powód? Oceń tą sytuację sama klikając w poniższy tytuł.
Jak oczekiwania zniszczyły związek
Czasami piszę, pomijając Roberta. Książka |Americo, mój chłopak z poddasza | miała być bez jego sarkastycznych uwag i szarmanckich gestów, ale on zaprotestował, niemalże się obraził i co miałam począć. Zaczęłam go wtajemniczać w świat pary z pogmatwanymi charakterami. Ale pierwszą wersję również możesz czytać na moim blogu, i to całkowicie za darmo. Zacznij od pierwszego odcinaka. Kliknij tylko poniższy tytuł i relaksuj się poprzez zaczytanie.
Od teraz, w każdą środę nowy odcinek, raz z udziałem Roberta, a raz w innej wersji.
Baw się, relaksuj i dyskutuj z nami.
Piszę dla kobiet 35 plus, bo jesteś tego warta!
Dziękuję za Twoją obecność,
Wiola
Wioletta Klinicka
© 2023-2024 Wioletta Klinicka.
Realizacja Najszybsza.pl